Co robić aby nie mieć problemów z zajściem w ciążę, uniknąć in Vitro, czuć się cały czas dobrze będąc w ciąży i urodzić zdrowe dziecko?

Jesteś w ciąży lub planujesz dziecko? Gdy zapoznasz się z tą stroną internetową, możesz uniknąć urodzenia kalekiego dziecka.

Porażenia mózgowe, to zazwyczaj wynik braku rzetelnych informacji ludzi o prawdziwych przyczynach, które w konsekwencji powodują niedotlenienie mózgu płodu. Tylko niektóre porażenia mózgowe są rzeczywiście nieodwracalnymi porażeniami. Wszystkie porażenia można jednak znacznie skuteczniej leczyć łącząc leczenie konwencjonalne z metodą wzmacniania wymiany informacji płynących z narządów do mózgu. Niektóre z porażeń można tą  metodą całkowicie i szybko wyleczyć.

Na stronach internetowych możecie znaleźć przyczyny powstawania porażeń mózgowych. Niemal wszystkie porażenia mózgowe mają wspólną cechę, którą jest niedotlenienie mózgu. W rozdziale tym udowadniam, że tylko część z tych chorób rzeczywiście jest wynikiem niedotlenienia mózgu. Piszę też w jaki sposób skutecznie zapobiegać porażeniom mózgowym, a także efektywnie leczyć istniejące porażenia mózgowe, zwłaszcza skutkujące przykurczami kończyn jak i mięśni niektórych części ciała.
Podstawowe procesy w organizmie to wymiana materii, energii i informacji. Medycyna skupiła się głównie na dwóch pierwszych – rola przekazu informacji sterującej przemianami materii i energii, które mają decyzyjny wpływ na funkcje komórek, narządów i tkanek została mocno zaniedbana. W moich publikacjach udowadniam, że wszystkie choroby postępujące, w tym dziecięce porażenia mózgowe, są zazwyczaj wynikiem postępujących zakłóceń komunikacji komórkowych oraz wymiany tych informacji z narządowym, centralnym oraz obwodowym układem nerwowym – zazwyczaj w okresie płodowym. W gliwickim Instytucie którym kierowałem przez osiem lat, wraz z pracującymi tam lekarzami udowodniliśmy, że jeśli wzmocni się wymianę informacji pomiędzy narządami i mózgiem, to okazuje się, że cofają się równocześnie niemal wszystkie choroby, w tym także uznawane za nieuleczalne, jak również wiele przypadków objawowych uznawanych za porażenia mózgowe. Od lat udowadniam, że tylko część porażeń mózgowych jest rzeczywiście wynikłych z nagłego niedotlenienia mózgu, zazwyczaj podczas porodu. Wiadomym jest, że nagłe porażenia są powodowane podczas wypadku czy porodu gdy następuje zbyt długotrwałe niedotlenienie mózgu, skutkiem czego obumiera część jego komórek. Nikt z całego naukowego świata medycznego nie skupił się dogłębnie nad przyczynami pozostałych przypadków porażeń i nie posegregował ich. Wszyscy zgodnie twierdzą że są one spowodowane niedotlenieniem mózgu. Prowadząc rozmowy z rodzicami dzieci z porażeniami mózgowymi, które u mnie się leczyły, jak też z niektórymi z dzieci mających ponad 15 lat, przeanalizowałem uzyskane od nich informacje i znalazłem wspólną przyczynę, która prowadzi do większości przypadków porażeń postępujących które tworzą się podczas rozwoju płodu. Opracowałem prosty sposób zapobiegania postępującym porażeniom płodów skutkujących porażeniem okołoporodowym, które zastosowane odpowiednio wcześnie przed porodem, dają niemal pewność, że dziecko nie urodzi się z niedotlenieniem mózgu. Wskazuję też w jaki sposób każda kobieta będąca w ciąży może rozpoznać i sama usunąć przyczyny, które mogą spowodować niedotlenienie, nie tylko mózgu dziecka, ale także innych jego narządów. Metody które opracowałem zastosowane w przypadku już istniejących porażeń wraz z tradycyjnym leczeniem medycznym, zwłaszcza rehabilitacją, dają znacznie lepsze wyniki niż leczenie wyłącznie dotychczasowymi medycznymi metodami. Udowadniałem to w kierowanym przeze mnie Międzynarodowym Instytucie Zdrowia w Gliwicach w czasie od 1999 do 2008 roku. Niestety, decydencki świat medyczny, wespół z nieuczciwą grupką dziennikarzy, przy pomocy mediów zrobili wszystko aby metody tej nie dopuścić do szerokiego zastosowania społecznego. Chcę tu wyraźnie podkreślić, że ludzie niesłusznie obwiniają lekarzy lub położne wszystkimi przypadkami okołoporodowych porażeń mózgowych. Tylko niektóre z nich rzeczywiście wynikają z błędów przy porodzie. Po przeczytaniu tego rozdziału przekonacie się, że przyczyna tkwi gdzie indziej. Przyczyny znaczącej ilości chorób postępujących, także porażeń mózgowych, zazwyczaj leżą po stronie pacjentek, a właściwie ich nikłej wiedzy o swoim organizmie, która wynika z niewystarczającej wiedzy zachowawczej lub bagatelizowaniu informacji, które w dzisiejszych czasach są ogólnie dostępne na wielu stronach internetowych. Dzięki moim rozmowom z dziećmi które się u mnie leczyły i z ich rodzicami, spostrzegłem, że przyczyną znaczącej większości postępujących porażeń mózgu jest nadmierne przesycenie toksynami organizmu kobiet będących w ciąży, zwłaszcza w końcowej fazie ciąży. Takim widocznym tego objawem jest puchnięcie nóg kobiet będących w ciąży. Wiadomo, że podczas ciąży organizm kobiety spala więcej składników odżywczych. Tworzy zatem więcej toksyn. Gdy zwrotny układ wydalania kobiety staje się mniej wydolny, to aby nie zatruwać płodu, organizm toksyny te wypycha do nóg, które przejściowo, stają się ich „magazynem”. W chwilach gdy wydolność chłonna zwiększa się, organizm toksyny te wydala. Gdy wydalanie zwrotne zmniejsza się, toksyny ponownie się gromadzą często w stopach co osłabia odbiór informacji z zakończeń nerwów na stopach (receptory). Słabsza intensywność sygnałów płynących z przesyconych toksynami receptorów stóp do centralnego układu nerwowego skutkuje osłabieniem wielu narzadów. (Przypomnę, że na stopach znajdują się receptory wszystkich narządów.) Gdy „magazyn” czyli nogi nie mogą już pomieścić toksyn, wówczas powoli odkładają się one w przestrzeniach międzykomórkowych w całym organizmie. Najpierw kumulują się w tkankach obwodowych, a potem w narządach wewnętrznych. Powtórzę, że gdy toksyny długo kumulują się w tkankach, to w następstwie tego gromadzą się w przestrzeniach międzykomórkowych. Gdy toksyny te kumulują się w chemoreceptorach rozmieszczonych w błonach komórkowych wówczas osłabiają wymianę informacji z centralnym układem nerwowym oraz ograniczają wchłanianie składników odżywczych do komórek. Zadaniem chemoreceptorów komórkowych jest wychwycenie składników odżywczych z przestrzeni międzykomórkowej i wprowadzenie ich do komórek. Chwilowa kumulacja tych toksyn w chemoreceptorach nie jest groźna, ponieważ naczynia chłonne rozmieszczone w przestrzeniach międzykomórkowych są w stanie je wchłonąć i wyprowadzić dzięki czemu chemoreceptory samoistnie się oczyszczają. Komórki nie otrzymując odpowiedniej ilości składników ślą do psychiki bodziec łaknienia. Kobieta zaczyna zatem coraz więcej jeść, a ponieważ zablokowane chemoreceptory komórek nadal nie przepuszczają do swego wnętrza odpowiedniej ilości składników odżywczych, zatem odkładają się one w postaci toksyn oraz magazynują się w komórkach tłuszczowych. W systemie błędnego koła, zwiększa to ilość toksyn oraz tłuszczu i w efekcie błędnego koła narastają problemy chorobowe. Toksyny zalegając zbyt długo w organizmie kobiety w ciąży dostają się także do organizmu płodu, a szczególnie niebezpieczne są te, które docierają do jego mózgu i płuc gdyż ograniczają ilość przyswajanego tlenu i dodatkowo zakłócają przekazy informacji z narządów do mózgu, a tym samym zwrotną odpowiedź z mózgu. Bywa że toksyny te zaczynają się kumulować w płodzie już po kilku tygodniach życia płodowego. Skutkiem tego narastają nie tylko porażenia mózgowe lecz postępuje także wiele innych problemów z rozwojem płodu. Nie poruszam tu problemów płodu wynikłych z palenia papierosów przez kobiety będące w ciąży, ponieważ temat ten jest społeczeństwu doskonale znany. Czytaj rozdział pt. „JAK W PROSTY SPOSÓB POZBYĆ SIĘ UZALEŻNIEŃ”. Gdzie więc tkwią tego przyczyny? W braku wiedzy tych kobiet. Wiadomo, że podczas porodu następuje moment, w którym dziecko zmienia sposób oddychania z płynowego na płucne. Gdy w płucach rodzącego się dziecka zalega nadmierna ilość płynu owodniowego, a dodatkowo tkanki płuc są zbyt mało sprężyste z powodu ich niedotlenienia ciążowego to po porodzie również pozyskują zbyt mało tlenu co skutkuje sinicą.  Zrozumiałym jest wówczas, że obumierają lub zostają porażone te komórki mózgu które otrzymują za mało tlenu. Tak powstają nie tylko porażenia okołoporodowe ale i wszystkie inne choroby poporodowe dziecka związane z utrzymującą się niewydolnością tlenową. Kobiety, których organizm podczas ciąży nie odkłada toksyn lecz na bieżąco je wydala, dają wspaniały start życiowy swojemu dziecku. Takie dziecko podczas ciąży jest prawidłowo odżywiane i prawidłowo się rozwija. Już w pierwszych miesiącach jego życia można zaobserwować, iż jest ono znacznie mądrzejsze i inteligentniejsze. To z pośród tych dzieci wywodzą się geniusze. Czy można się wiec dziwić, że kobiety nie posiadając wiedzy opisanej w tym rozdziale, zamiast oczekiwanego zdrowego dziecka rodzą je z różnymi ułomnościami, a potem męczą się z jego wychowywaniem i nierzadko muszą prosić społeczeństwo o pomoc? Kto zatem jest temu winien? Ponownie powtarzam, że nie lekarze i położne lecz brak rzetelnej wiedzy o swoim własnym organizmie przez wszystkie kobiety, a tym samym zła „obsługa” swojego organizmu podczas ciąży, a szczególnie niewiedza o sposobie planowania dziecka, ciąży i przygotowania do porodu. Zapamiętajcie, że zadaniem lekarzy jest leczenie objawowe, a nie kształcenie pacjentów. Znacząca ilość ciąż to zazwyczaj wynik „wypadku podczas seksu”. Jak zwykle bywa, wina w znacznej mierze leży po stronie edukacji społeczeństwa. Gdy zastanowicie się nad tym głębiej, to nabierzecie przekonania, iż wydaje się jak gdyby osobom odpowiedzialnym za zdrowie obecnego jak i przyszłych pokoleń nie zależało na zdrowym społeczeństwie lecz na chorym. Pozostałe porażenia, zwłaszcza te powoli postępujące, które bywa, że występują nawet po kilku latach po porodzie, są wynikiem blokady w przepływie sygnałów nerwowych z narządu objętego porażeniem do mózgu spowodowanych niedotlenieniem albo osłabień układu nerwowego dziecka. Często bywa, że są to uciski nerwów, i nie koniecznie są to uciski międzykręgowe lecz wynikłe z powodu długotrwałego napięcia mięśni przez które przechodzi unerwienie. Właśnie ta błahostka nie usunięta w porę, była przyczyną przedwczesnej śmierci Papieża Jana Pawła ll. Bywa, że zaczynają się one w tkankach narządu i z biegiem czasu mogą obejmować mniejszą lub większą partię komórek oraz tkanek układu nerwowego danego narządu. Skutkiem tego spada sprężystość mniejszej lub większej części tkanek (bardzo sporadycznie całego narządu tak jak to ma miejsce z płucami po podaniu pacjentowi pavulonu jaki podawali tzw. „łowcy skór” w pogotowiach ratunkowych w celu uśmiercenia pacjentów) oraz unerwienia biegnącego z danego narządu, które powoli powiększa się. W konsekwencji zmniejsza się intensywność sygnałów niesionych przez układ nerwowy z tego narządu do centralnego układu nerwowego. Mało kto wie, że aż około 80% ciąż na całym świecie to ciąże poronione. Najwięcej poronień występuje w pierwszych kilkunastu dniach po zapłodnieniu. Kobiety będące w ciąży nagle zauważają zbyt gęstą krew wydalaną podczas menstruacji lecz zazwyczaj nie kojarzą tego z ciążą i poronieniem. Ludzkość wywodzi się z 20% udanych porodów. Przyczyną tego jest zazwyczaj chemiczny konflikt grup krwi. Proszę nie mylić tego z konfliktem serologicznym, te dzięki naukowemu postępowi medycyny są już całkowicie opanowane. Zapoznajcie się ze stroną www.haptens.republika.pl to przekonacie się, że aż 75% małżeństw dobiera się niewłaściwie w sposób zupełnie przypadkowy. Gdy kobieta źle dobierze partnera lub odwrotnie i zajdzie z nim w ciążę, która zostanie zainicjowana z grupy krwi konfliktowego partnera, to organizm kobiety płód ten uznaje za intruza i po prostu niszczy go. Gdy natomiast ciąża zostanie zainicjowana z jej grupy krwi, a kobieta ta podczas ciąży współżyje z tym konfliktowym partnerem, to hapteny, bo o nich tu mowa, wydalane przez partnera dostają się do płodu i albo go niszczą albo uszkadzają. Hapteny wydzielają się wraz z płynami ustrojowymi organizmu, czyli poprzez oddech, pot, ślinę i śluzy organizmu, a także z mlekiem karmiącej matki. Od kilku kobiet podczas konsultacji uzyskałem informacje, że od samego początku po zajściu w ciążę nie były one w stanie współżyć z mężem ponieważ bardzo źle się czuły, a nawet prawie że mdlały. Przeczytaj rozdział pt. „Choroba Parkinsona”, dlatego, że choć przyczyny tej choroby są inne to objawy są częściowo podobne do porażeń mózgowych. Skoro u wszystkich chorych na Parkinsona podczas leczenia w gliwickim Instytucie drgawki całkowicie ustępowały, to oznacza, że komórki istoty czarnej mózgu, które syntetyzują dopaminę, mają możliwość odbudowy. (Tylko u jednego pacjenta drżączka nie ustąpiła lecz zmniejszyła się.) Dlaczego zatem nie miały by odbudowywać się inne komórki mózgu odpowiadające za inne funkcje, w tym i te, które są wynikiem dziecięcych porażeń mózgowych? Może kiedyś uda mi się tego dowieźć bez agresji decydentów medycyny wobec mnie.
W tym miejscu dla lepszego zrozumienia skrótowo i w uproszczony sposób napiszę o komunikacjach komórkowych.  Namnożone komórki  pochodzące z komórek macierzystych, po przeistoczeniu się w komórki danego narządu wbudowują się do tych narządów, i od tej pory oprócz kodu genetycznego DNA posiadają także narządowy program informacyjny. Gdy któreś komórki danego narządu mają chwilowy problem, a ich narządowy program informacyjny nie jest w stanie uporządkować pomiędzy nimi zwrotnych informacji by naprawić dany błąd, wówczas program narządowy informuje o tym centralny układ nerwowy (OUN). Wtedy OUN po przeanalizowaniu tych sygnałów wspomaga dany narząd odpowiedzią i zazwyczaj uaktywnia stres naczyniowy – przeważnie obwodowy, a prościej mówiąc tworzy obkurczenie naczyń obwodowych, by tą zaoszczędzoną nadwyżkę krwi, składników odżywczych i tlenu skierować do narządu mającego problem. Dzięki tej funkcji, w narządzie który ma problem, intensyfikuje się metabolizm, a komórki otrzymują więcej składników odżywczych. Każda komórka ma zaprogramowany program samoregulacyjny, samoobronny oraz samonaprawczy. Programy te pilnują poprawnych funkcji komórek lub też gdy komórki ulegają uszkodzeniu, program samonaprawczy uaktywnia w nich samonaprawę. Dzięki temu komórki, tkanki jak i układ nerwowy odzyskują swą sprężystość, a to sprawia, że emitują intensywniejsze sygnały do OUN. Sygnały jakimi organizm posługuje się to sygnały chemiczne, akustyczne, mechaniczne drgania błon komórkowych, podczerwieni, elektryczne, magnetyczne, fotonowe, termiczne, termodynamiczne czy baryczne. Gdy jednak naprawa jest niemożliwa, uaktywnia się wtedy program autoagresji, który niszczy uszkodzoną komórkę, a w jej miejsce wbudowuje się jedna z namnożonych komórek  pochodząca z wyspecjalizowanej komórki macierzystej. Zwróćcie uwagę jak dużo zabezpieczeń ma organizm, dzięki którym może trwać. Pomimo to ludzie nie posiadając tej wiedzy, nieświadomie pokonują te zabezpieczenia i chorują oraz znacznie przedwcześnie umierają. Najtragiczniejsze jednak jest to, że osoby te utrwalone błędy przekazują dziedzicznie swojemu potomstwu. Gdy sygnały wysłane przez narząd do centralnego układu nerwowego z informacją o „awarii” spotkają na drodze przeszkody i z tego powodu informacja dopłynie do niego z mniejszą intensywnością, np. pięćdziesięcio procentową, wtedy OUN uznaje, że zagrożenie jest mniejsze niż faktycznie istniejące i w odpowiedzi wysyła do narządu odpowiedź pięćdziesięcio procentową. Skutkiem tego niewystarczająco efektywnie uaktywnia się metabolizm w tym narządzie i komórki nie pozyskują odpowiedniej ilości składników odżywczych i tlenu, pomimo, że w takiej sytuacji powinny pozyskać ich więcej. Pięćdziesięcio procentowe zakłócenie to tylko przykład. Na początku choroba nie postępuje zbyt szybko, ale postępuje, zatem nie zauważamy jej ponieważ przyzwyczajamy się do danej ułomności (adaptacja). Gdy nie usuniemy przyczyny zakłóceń, wówczas w systemie błędnego koła choroba zwiększa się i przyśpiesza. Bywa też inaczej. Wiadomo, że nerwy jak i tkanki podlegają skurczom i rozkurczom. Gdy nastąpi skurcz mięśnia, a rozkurczowy sygnał informacyjny nie uaktywni rozkurczu i na te skurcze nałożą się kolejne skurcze, wówczas nerw, a wraz z nim tkanki, za które on odpowiada ulegają naprężeniu. W przypadku zaawansowanych porażeń mózgowych i skurcz nakłada się na skurcz itd., a określona niekontrolowana część ciała ulega nienaturalnemu jednostronnemu wygięciu. Często tak się dzieje właśnie u dzieci z zaawansowanym porażeniem mózgowym.
Chyba każdy człowiek miał objawy niespodziewanego skurczu, który wywołuje ból, lecz dość szybko on znika. Wówczas ludzie ci mówią; oj jak mnie złapał skurcz. Każdy zatem zna to zjawisko ale nie pomyśli dlaczego tak się stało. Bywa też odwrotnie. Gdy po sygnale rozkurczu nie nastąpi skurcz i taki stan będzie trwał dłużej to w systemie błędnego koła mięśnie wiotczeją. Dlatego dzieciom, które leczyły się w gliwickim Instytucie, a miały skrzywienia kręgosłupa wynikłe z rozwiotczenia mięśni, kręgosłup prostował się, nierzadko już po jednej nocy przespania się na materacu opracowanym przeze mnie materacu.
Podstawowe funkcje dzięki którym organizm żyje i funkcjonuje to homeostaza i adaptacja. Zatem jeśli mózg przez dłuższy czas wciąż uzyskuje osłabione informacje o mniejszej aktywności narządu, wówczas uznaje, że ta część jego komórek, która obsługuje dane funkcje jest niepotrzebna. Mózg uaktywnia wtedy wobec nich autoagresję i wyniszcza część tych komórek, które uznał za niepotrzebne. Mózg jest bowiem tak skonstruowany by nie utrzymywać „darmozjadów” gdyż konkurują one o pokarm i tlen. Należy wiedzieć, że mózg spala aż 20% składników odżywczych i tlenu, a w chwilach intensywnej pracy nawet więcej. Skoro zatem mózg niszczy komórki gdy są niepotrzebne, to jestem przekonany, że gdy okaże się, iż po pewnym czasie znowuż zacznie otrzymywać intensywniejsze informacje od tego narządu i uzna, że są one potrzebne, to dlaczego nie miał by odbudować tych komórek? Przecież rehabilitacja dzieci z porażeniami mózgowymi to właśnie ruchome ćwiczenie mięśni. Gdy nie była znana moja metoda, to niewydolne komórki mózgu metodami medycznymi miały zbyt małą szansę na ta naturalną odbudowę. Zatem aby niewydolność nie pogłębiała się lecz poprawiała, słusznie stosuje się rehabilitację ruchową. W takich przypadkach jest ona niezbędna, jednak niewystarczająca. Rehabilitacja ruchowa dziecka mającego porażenie mózgowe ma na celu zwiększenie ilości sygnałów przenoszonych z ćwiczonych mięśni czy narządów do OUN, po to, aby układ nerwowy mógł się przebić intensywniejszymi sygnałami przez blokadę i uaktywnić odnowę i rozbudowę zanikających komórek mózgu. W systemie sprzężenia zwrotnego, sygnały stopniowo przywracają informacje w niewydolnym narządzie jak i w mózgu. Dzięki tej odbudowie mózg tworzy połączenia między neuronami i stopniowo wznawia kontrolę danego narządu. Niezbędny jest jednak bardzo długi czas rehabilitacji aby dany narząd adaptacyjnie odbudował lub też ponownie nauczył się danych funkcji. Opracowana przeze mnie metoda i leżenie na materacu dość szybko wzmacnia mięśnie i przywraca ich wymianę informacji. Jeśli zbyt szybko wzmocni się sygnały, a mózg nie zdążył odbudował uszkodzonych komórek, wówczas kończyny dziecka czy też porażone mięśnie zaczną tworzyć sporą spastykę.
Zapewne dotychczasowa treść tero rozdziału już was przekonała, ze nie jest pełną prawdą, że mózg steruje naszym organizmem. Mózg niewiele zrobi jeśli nie otrzyma informacji z narządów czy tkanek co ma przeanalizować i jaką reakcję uaktywnić w danym narządzie. Właśnie tak działo się w mózgu Papieża Jana Pawła ll. Mózg bowiem nie jest w stanie w każdej sekundzie naszego życia stale kontrolować ponad 70 bilionów komórek z jakich zbudowany jest człowiek. Udowadniam to w poszczególnych rozdziałach tego rozdziału i aby tego dowieźć zawsze publikuję praktyczne wyniki uzyskiwane przez chorych, którzy byli pod moją opieką, oraz opieką lekarzy jakich zatrudniałem w Międzynarodowym Instytucie Zdrowia w Gliwicach. Od 23 lat propaguję tą metodę, a uzyskiwanymi efektami udowadniam, że mam rację. Mogę to w każdej chwili powtórzyć na dowolnej grupie chorych. Jednak medyczni „Neroni” naszych czasów, nie pozwalają ludziom i nieuleczalnie chorym dzieciom na skuteczną poprawę zdrowia. Twierdzą, że inna wiedza niż ich wiedza jest nienaukowa, nawet wtedy gdy ta nienaukowa wiedza daje rewelacyjne zawsze powtarzalne wyniki, a ich wiedza prowadzi do pogarszania zdrowia i masowych zgonów. Lekarze posiadając monopolistyczną apodyktyczną władzę, wciąż wyraźnie przekonują ludzi, że naukowa medycyna nie zna etiologii niemal 80% chorób! Ludzie, zwłaszcza chorzy wierzą im i czekają na cud medyczny albo na zmiłowanie Boskie. Gdyby medycyna konwencjonalna musiała oficjalnie konkurować z innymi skutecznymi metodami, to dawno albo by się przekształciła albo zniknęła by z życia społeczeństw i nie czyniła tak tragicznych dla ludzkości szkód.
Gdy obalono komunizm, nagle okazało się, że na rynku niczego nam nie brakuje. Gdy zostanie obalony ten straszny jednowładczy nakazowy system rozwoju lecznictwa nadzorowany prze decydencką grupę decydentów medycyny i Izbę Lekarską to z życia społeczeństw w krótkim czasie zniknie co najmniej 50% chorób, a śmiertelność ludzi natychmiast zmniejszy się o więcej niż 30%, tak jak to miało miejsce podczas strajków lekarzy w Polsce, na Słowenii, Malcie i Izraelu gdy zaprzestali leczyć chorych.
Już podczas pierwszej godziny leżenia na materacu, u chorych uaktywnia się wymiana informacji równocześnie pomiędzy wszystkim narządami a mózgiem, co zazwyczaj objawia się odczuciami delikatnych mrowień, drgań, pulsacji ciepła lub zimna czy innych zjawisk w miejscach chorobowo zmienionych lub na receptorach. Dzięki tym zjawiskom można wykonać autodiagnozę, które to zjawiska odczuwa osoba leżąca na materacu. Po krótkiej edukacji każda osoba leżąca na materacu sama jest w stanie rozpoznać chorobę lub niewydolny narząd. Autodiagnozę można wykonać kładąc się pierwszy raz na materacu na jedną godzinę. Ponownie powtórzę, że w każdej chwili można to dowieść praktycznie, ponieważ na uzyskanie zauważalnych rezultatów bardzo często wystarcza jedna do kilku godzin. Rodzice, którzy zgłaszali się do mnie ze swymi dziećmi na kurację mówili, iż lekarze rozpoznali u nich porażenie mózgowe. Mówili też, że niektóre z tych dzieci z powodu dużych przykurczy od urodzenia nigdy nie chodziły, a inne pomimo że podobnie jak zdrowe dzieci już chodziły, to po pewnym czasie zaczęły mieć coraz większe trudności z chodzeniem, aż w końcu przestały chodzić i dalsze życie spędzały w wózku inwalidzkim. Nikt jednak nie dochodzi do sedna przyczyn tych chorób. Gdy ja to zrobiłem, zaczęła się na mnie dobrze zorganizowana nagonka medyczno medialna. Zauważyłem, że jedne dzieci z porażeniami mózgowymi nie miały żadnych problemów intelektualnych, w porównaniu do innych, które już na pierwszy rzut oka wykazywały problemy psychiczne. Z obserwacji tychże dzieci wywnioskowałem, że przypadki dzieci, które nie wykazują typowych cech choroby psychicznej, mają niewiele wspólnego z porażeniem mózgowym. Choroba psychiczna u niektórych z tych dzieci pojawia się znacznie później i zupełnie niepotrzebnie. Stwierdziłem, że jest to niewydolność przewodzenia nerwowego biegnącego z kończyn do centralnego układu nerwowego które są odpowiedzialne za ruchy mięśni, ścięgien czy więzadeł, czyli ich prawidłowe skurcze i rozkurcze. Autoagresja która niszczy komórki nerwowe mózgu jest wtórną, a nie pierwotną przyczyną porażenia mózgowego. Zauważyłem, że przykurcze były największe gdy blokada nerwowa obejmowała tak mięśnie, ścięgna jak i więzadła, zazwyczaj tworzą się one miejscowo. Dlatego u tych wszystkich dzieci skupiałem się głównie na bezinwazyjnym wzmacnianiu bodźców nerwowych oraz usuwaniu blokad, które je powodowały. Dzięki temu już w ciągu dwunastu dni terapii u wszystkich tych dzieci uzyskiwaliśmy bardzo znaczące wyniki, a u większości z nich całkowite ustąpienie przykurczy, dzięki czemu dzieci te zaczęły swobodnie chodzić.
Powtórzę, że w życiu każdego człowieka, zapewne niejednokrotnie bywało, że kiedyś odczuwał nagły skurcz jakiegoś mięśnia, a wtedy nawet krzyknął z bólu; „oj, jak mnie złapał skurcz”! Czyli każdy wie, lecz nie zdaje sobie sprawy z tego, że nastąpił skurcz mięśnia, a w ślad za nim nie nastąpił rozkurcz lecz ponowne skurcze, co powoduje ból. Ból jest sygnałem informującym nas, że miejsce bolące utraciło lub znacznie zmniejszyło więź informacyjną z centralnym układem nerwowym. Wtedy zazwyczaj zmieniamy pozycję np. kończyny, nie zdając sobie sprawy z tego, że w ten sposób zwolniliśmy ucisk nerwu. Gdy natomiast zblokuje się sygnał rozkurczu, to nie odczuwamy tego nagłym bólem gdyż mięśnie rozwiotczają się, a nerwy przebiegające przez rozluźniony mięsień nie tracą tak szybko sprężystości i od razu nie bolą, tak jak to dzieje się w przypadku skurczu.
Znaczna większość przypadków bezpłodności kobiet to właśnie obkurczenie jajowodów czy też innych tkanek i/czy narządów rodnych, a zazwyczaj i naczyń krwionośnych.
Oto cała filozofia znaczącej ilości przypadków bezpłodności. W przypadkach bezpłodności kobiet, które leczyły się u mnie w Instytucie, miałem aż 80% skuteczność, w których to przypadkach kobiety, zazwyczaj już po jednym do dwóch miesięcy po terapii bezproblemowo zachodziły w ciążę. Po kilku latach kobiety te informowały mnie, że z kolejnym zajściem w ciążę nie miały już problemów.
Zapłodnienie in vitro nierzadko wiąże z przeniesieniem tych samych błędów na kolejne potomstwo, a żaden rodzic chciał by aby ich dziecko odziedziczyło po nim choroby i inne ułomności. Metoda metoda daje taką możliwość. Kościół słusznie jest przeciwny zapłodnieniom in vitro. Sądzę, że jednak dostojnicy kościoła tak naprawdę nie wiedzą dlaczego się temu sprzeciwiają.
Widząc obserwowane zjawiska organizmów u chorych, szybko zorientowałem się co jest tego przyczyną, a stosując właściwie dobraną bezinwazyjną terapię zachowawczą, którą sam opracowałem, uzyskiwaliśmy w Instytucie tak dobre wyniki, że niejednokrotnie pacjenci określali to cudem. Mieliśmy je dlatego, ponieważ nie próbowałem leczyć chorych w znany medycynie sposób, lecz kładłem ich na opracowany przeze mnie materac, uczyłem w jaki sposób ustawiać odpowiednie parametry na pilocie, właściwe dla danej choroby, a objawowe leczenie medyczne było uzupełnieniem tej metody. Dzięki temu organizm stopniowo i samoistnie optymalizował wszystkie swoje funkcje.
Uzyskując tak wspaniałe wyniki, chciałem skutecznie pomóc jak największej grupie dzieci chorych na porażenia mózgowe. Zatem w 2004 roku zadzwoniłem do stowarzyszenia skupiającego rodziców dzieci chorych na porażenia mózgowe w Warszawie – adres pobrałem ze strony internetowej. Opowiedziałem pani, która odebrała telefon o rewelacyjnych wynikach jakie uzyskujemy, zwłaszcza w przypadkach przykurczów kończyn, które to przypadki były przez leczących ich lekarzy zaklasyfikowane jako dziecięce porażenie mózgowe. Wyjaśniłem też dlaczego mamy takie rezultaty. Następnie powiedziałem, że dzwonię dlatego, ponieważ chcę spotkać się z jak największą grupą rodziców dzieci chorych zrzeszonych w ich stowarzyszeniu by pomóc ich dzieciom. Zaproponowałem, że zanim ich stowarzyszenie zorganizuje spotkanie rodziców tych dzieci ze mną i z pracującymi u mnie lekarzami, proponuję aby przysłano do mnie na bezpłatne dwunastodniowe leczenie pięcioro chorych dzieci wraz z ich rodzicami, po to, aby opiekowali się nimi i mogli obserwować postępujące efekty. Następnie po zakończeniu turnusu przez te dzieci, stowarzyszenie zorganizuje spotkanie rodziców pozostałych chorych dzieci ze mną i z lekarzami pracującymi u mnie. Na spotkanie to przyjdą także rodzice wraz ze swymi dziećmi, które odbędą u mnie kurację. Przekonywałem, że pozostali rodzice uzyskując informacje bezpośrednio od rodziców tych dzieci, które odbędą u mnie kurację, będą pewni wiarygodności uzyskiwanych wyników. Podkreśliłem też, że dzieci te będą w moim Instytucie pod opieką lekarzy którzy u mnie pracują na pełnym etacie i opiekują się chorymi przez całą dobę. Następnie podkreśliłem, że nie mogą to być dzieci z dużymi uszkodzeniami mózgu, które wykazują wyraźne zmiany psychiczne. Wyjaśniłem też, iż dlatego, ponieważ podejrzewam, że te mogą reagować znacznie większymi nagłymi mimowolnymi ruchami tych części ciała, które nie są kontrolowane przez uszkodzone komórki mózgu. Powodować to mogą wzmocnione sygnały nerwowe gdy nie znajdą zwrotnych odpowiedz z mózgu.
Do Instytutu przyjechało pięcioro rodziców wraz ze swoimi dziećmi. Czworo dzieci z dużymi przykurczami stóp i tak ja oraz lekarze, zakwalifikowaliśmy je do pobytu w Instytucie, natomiast piątego dziecka nie zakwalifikowaliśmy, ponieważ już na pierwszy rzut oka widać było, że dziecko to ma duże problemy intelektualne co wskazywało na uszkodzenia mózgu, zatem odmówiliśmy jego przyjęcia. Jednak ojciec tego dziecka zapewniał, że nie ma ono uszkodzeń mózgu ponieważ obserwują je od urodzenia i wprawdzie powoli ale rozwija się ono umysłowo i coraz więcej rozumie co się do niego mówi. Tłumaczyliśmy ojcu, że jeśli nastąpi wzmocnienie sygnałów do mózgu i sygnały te nie znajdą odpowiedzi zwrotnej, wówczas dziecko może w nagły sposób rzucać tymi częściami ciała, które nie znajdą zwrotnych odpowiedzi z mózgu. Po długim naleganiu ojca tego dziecka, zgodziliśmy się je przyjąć do Instytutu ale na jego odpowiedzialność. Dopiero wtedy zgodziłem się przyjąć dziecko oraz dlatego, ponieważ nie miałem jeszcze podobnego przypadku i nie byłem pewien jak zareaguje takie dziecko ponieważ leczyłem tylko dzieci, które nie miały problemów psychicznych. Dziecko pozostało więc w Instytucie wraz ze starszą siostrą, która miała się nim opiekować. U dwojga dzieci przykurcze całkowicie ustąpiły, u jednego już po dwóch dniach, a u drugiego po czterech. U trzeciego dziecka przykurcze ustąpiły po dziesięciu dniach, a u czwartego po dwunastu dniach bardzo znacznie się zmniejszyły. Natomiast u dziecka, u którego sądziliśmy, że może mieć problemy, tak właśnie się stało. Po sześciu dniach dziecko zaczęło dostawać nagłych spastycznych ruchów rąk i nóg oraz częściowo tułowia. Materac natychmiast wyłączyliśmy i kazaliśmy kobiecie, która była z dzieckiem aby zadzwoniła po ojca by je odebrał. Ojciec dziecka przyjechał dopiero po trzech dniach. Gdy zobaczył dziecko, zaczął wykrzykiwać; co zrobiliście z moim dzieckiem, ja w takim stanie dziecka wam nie zostawiłem! Nie pomagały tłumaczenia, iż przy przyjmowaniu mówiliśmy mu, że metoda polega na wzmacnianiu  sygnałów nerwowych, a dziecko pozostawiliśmy na jego usilną prośbę i na jego odpowiedzialność. Pomimo to rodzic ten w agresywnym tonie, między innymi epitetami powiedział do mnie; gdyby był tu dziadek tego dziecka to by panu po mordzie nawalił za to co zrobił pan z dzieckiem…
Miałem tylko ten jeden przypadek dziecka z autentycznie uszkodzonym mózgiem. Jednak dzięki temu wyniosłem duże korzyści obserwacyjno-analityczne. Po pojawieniu się nagłych spastycznych ruchów u tego dziecka, w niezbity sposób utwierdziłem się w przekonaniu, że to ja mam rację, a nie ci którzy piszą, że mózg steruje organizmem. Mózg reaguje dopiero wtedy gdy otrzyma informacje z poszczególnych narządów i dopiero wtedy wie jakie reakcje ma w nich uaktywnić. Jestem zatem przekonany, że także w przypadkach uszkodzeń mózgu, jak w przypadku tego dziecka, można by również uzyskać dobre efekty. Należało by jednak działać przez długi czas, powoli i małymi bodźcami. Należało by też w zależności od reakcji dziecka robić odpowiednie przerwy w stosowaniu materaca. Mózg jak już wspomniałem, spala aż 20% tlenu jaki dostarczają organizmowi płuca. W moich obserwacjach zauważyłem i stwierdziłem, że niewielka ilość dodatkowego tlenu podawanego w odpowiedni sposób jest niezmiernie ważna w leczeniu porażeń mózgowych. Przypomnę, że porażenia mózgowe powodowane są właśnie niedotlenieniem mózgu. Dlatego opracowując tą metodę bardzo dużą uwagę kładłem na optymalne pozyskiwanie tlenu przez organizmy wszystkich chorych podczas leczenia. Szczególnie zacząłem kłaść nacisk na pozyskiwanie tlenu przez chorych od chwili reakcji opisanego powyżej problematycznego dziecka. Przeczytajcie rozdział p.t. „Życiodajny tlen zabójca”.
Gdy po kilkunastu dniach zadzwoniłem do stowarzyszenia w Warszawie, które wysłało do mnie te dzieci, informując jakie uzyskaliśmy wyniki i zapytałem kiedy mogą zorganizować spotkanie ze mną oraz lekarką Instytutu, otrzymałem wymijającą odpowiedź. Kolejne telefony również nic nie wniosły, zatem przestałem dzwonić.
Z zachowania pani w stowarzyszeniu podczas rozmowy telefonicznej wywnioskowałem, że prawdopodobnie ojciec tego problematycznego dziecka „namieszał” w stowarzyszeniu i dlatego niczego tam nie osiągnę lub też prezesem stowarzyszenia jest lekarz, który nie jest zainteresowany tą metodą lub boi się kierować do nas dzieci, gdyż Kodeks Etyki Lekarza zabrania lekarzom współpracy z osobami, które nie są lekarzami i to bez względu na to jakie stosują metody i jakie uzyskują wyniki !!! Dlatego lekarze pracujący u mnie w Instytucie na pełnym etacie byli z całą bezwzględnością ścigani przez Izbę Lekarską i karani. Lekarze są po prostu zastraszani przez Izbę Lekarską i nie umjeją się przed nią bronić, dlatego prawodawstwo polskie powinno jak najszybciej dopuścić możliwość rejestracji NIEZALEŻNYCH IZB LEKARSKICH! Niektórzy z tych lekarzy, pomimo to pracowali u mnie w Instytucie aż do sierpnia 2007 roku, czyli do chwili jego zamknięcia z powodu niewiarygodnej wręcz agresji Izby Lekarskiej, niektórych lekarzy oraz wielu mediów, zwłaszcza telewizji i to programów najbardziej znanych, które nieświadome społeczeństwo uznaje za wiarygodne i społecznie służebne, jak na ironię rzekomo służebne także dzieciom nieuleczalnie chorym. Instytut miał 106 komfortowych pokoi i mógł jednocześnie przyjąć 196 pacjentów, mógłby zatem nadal pomagać chorym, którzy nie znajdowali skutecznej pomocy u nawet najwybitniejszych lekarzy na całym świecie.
Zwróćcie państwo uwagę jaką ogromną moc ma zło medialne. Nieważne były wyniki, które gwarantowaliśmy. Nieważne było, że za pobyt w Instytucie nie pobieraliśmy pieniędzy z góry lecz po udowodnieniu skuteczności tej metody. Nieważne było, że wynik piątego dziecka przewidzieliśmy. Nieważne, że tysiące dzieci w Polsce, które co roku rodzą się z porażeniem mózgowym, a w skali świata są to setki tysięcy, mogło odzyskać sprawność lub kobiety mogły by uniknąć rodzenia dzieci z porażeniem mózgowym. Gdyby dopuszczono do szerokiej społecznej wiedzy moje opracowania to miliony kobiet, które rodzą dzieci każdego roku przygotowywało by się do porodu w prawidłowy sposób i zapewne żadno z ich dzieci nie zostało by kaleką. Niestety draństwa dobrze zorganizowanej małej grupki decydentów medycznych, którzy czują się „bogami”, a których nazywam Neronami naszych czasów, decydują o życiu, kalectwie i śmierci milionów ponieważ zdominowali prawo, które zniewala nie tylko chorych ale także i lekarzy. Nieważne jest, że dzieci te przez całe życie zostaną kalekami i utrzymanie każdego z nich kosztować będzie społeczeństwo miliony złotych. Nie wliczam w to oczywiście pracy i kosztów rodziców tych dzieci. Tak, tak, miliony, każdy miesiąc utrzymania takiego dziecka do czasu dorosłości i jego śmierci, a także fakt, że nie będzie ono pracować, to średnio około  sześć tysięcy zł miesięcznie. Pomnóżcie tą kwotę przez ilość lat, a przekonacie się, że raczej ją znacznie zaniżyłem. Natomiast zrobiło mi się bardzo przykro, że rodzice pozostałej czwórki dzieci, które uzyskały wspaniałe rezultaty, a których nigdzie by nie uzyskali, nie zareagowali i nie stanęli w obronie, nie mojej przecież, lecz innych dzieci i ich rodziców, którzy do końca życia będą borykać się z problemami swych dzieci. Liczyła się tylko pomoc dla ich dzieci… Rodzice ci do dziś nigdy też do mnie nie zadzwonili…
Dobiega mi siedemdziesiąt dwa lata lecz dopóki jakiś psychopatyczny lekarz mnie nie zamorduje to będę nadal działał.
Ponieważ metoda ta działa równocześnie na cały organizm, zatem można się przekonać o skuteczności mojej metody, a tak właściwie, to mocy organizmu jaką moja metoda w nim wyzwala. Jeszcze lepsze i szybsze efekty można uzyskać przy współpracy z leczącymi was lekarzami.
W aktualnym systemie medycyny konwencjonalnej pacjenci nie współpracują z lekarzami, ponieważ mają nikłe pojęcie o istotnych cechach swego organizmu. Współpracować mogą dopiero wtedy gdy posiądą wiedzę w jaki sposób mogą współpracować z lekarzami. Dlatego codziennie prowadziłem i nadal prowadzę kilkugodzinne wykłady w jaki sposób działa ludzki organizm i jak broni się przed chorobami. Zawsze mówię ludziom; nie wierzcie w to co wam mówię i o uzyskiwanych wynikach lecz logicznie te informacje przeanalizujcie, a wyniki sprawdźcie na sobie. (…W uzasadnieniu wyroku wydanym na mnie przez Sąd Rejonowy w Katowicach w procesie „o pomówienie lekarzy i o zniesławianie”, sędzia powiedziała, że Kazimierz Piotrowicz podważał WIARĘ pacjentów w postępowanie lekarzy, która jest niezbędna w leczeniu…).
Absurdalny system leczniczy, tak samo skonstruowany we wszystkich krajach zniewolił lekarzy w bardzo prosty sposób, aby lekarz godziwie zarobił musi zdobyć określoną ilość punktów, które przeliczane są według narzuconych im procedur na określone stawki które tworzą ich miesięczne wynagrodzenie. Muszą zatem przyjąć jak największą ilość chorych. Uzyskane efekty leczenia nie maja żadnego znaczenia. Pacjent to przecież „małpolud” który nie ma świadomości, zatem każdy lekarz wie, że rzadko który będzie miał pretensję, nawet wtedy gdy stan jego zdrowia w wyniku leczenia pogorszy się. Ponadto lekarze nie mają czasu aby cokolwiek tłumaczyć pacjentom. Lekarze nie są też kształceni przez akademie medyczne na lekarzy holistycznych lecz na sprzedawców procedur medycznych i leków. Jak więc mogą z współpracować z pacjentami, a pacjenci z nimi?
Czy nie jest to niezbity dowód na to, że parlamentarzyści, zdominowani przez decydentów medycyny, prawem zniewolili społeczeństwo działając na szkodę dobra zdrowia społecznego, a sprzedajne media umacniają ich działania? Niejednokrotnie więc mówiłem ludziom i pisałem w artykułach, że Ziemia i ludzkość żyjąca na niej jest taką „planetą zbłąkanych ludzkich małp”, którzy doświadczają różnych tzw. naukowych metod leczenia. Podobnie jak w znanym filmie pt. „Planeta małp”, gdzie małpi naukowcy dokonywali na dziko żyjących ludziach doświadczeń.
Jeśli zatem ktokolwiek ma lub zakupi ten materac oraz ma dziecko z uszkodzeniami mózgu czy innymi chorobami niech lepiej bez konsultacji ze mną lub z leczącym lekarzem, a najlepiej neurologiem który zapozna się z moją metodą i nie boi się konsekwencji Izby Lekarskiej, nie kładzie dziecka na materac.
Na zakończenie tego rozdziału opiszę jedno wymowne zdarzenie.
Będąc w jednym z banków w Chorzowie rozmawiałem z kierownikiem tego banku. Gdy rozmowa się przedłużała, w pewnym momencie kierownik zniecierpliwiony powiedział; przepraszam ale śpieszę się do żony do szpitala i dłużej nie mogę z panem rozmawiać. Ponieważ wiedział on że leczyłem chorych, zatem natychmiast zapytałem; a co żonie jest? Wówczas powiedział, że żona jest w ciąży i od jakiegoś czasu leży na oddziale patologii ciąży ponieważ ma problemy ciążowe. Jest to jej druga ciąża, a pierwsze dziecko też miało i nadal ma pewne problemy, pomimo, że tak z tamtą ciążą jak i porodem nie było większych problemów. Natychmiast zapytałem o objawy jego żony i o diagnozę lekarzy. Powiedział, że lekarze nie znają przyczyny jej problemów i odpowiedział mi na moje pytania odnośnie objawów jego żony. Gdy zapytałem o jej nogi, wówczas powiedział, że rzeczywiście nogi ma spuchnięte. Powiedziałem mu więc co ma z żoną zrobić w szpitalu. Powiedziałem mu też, że gdy opuchnięcia te zejdą i żona poczuje się dobrze, aby wówczas powiedziała również innym kobietom, które tam leżą co zrobiła, że lepiej się poczuła. Gdy po kilku dniach znów się spotkaliśmy, zapytałem o stan zdrowia żony, powiedział, że zastosował moją metodę i w ciągu dwóch dni zeszły jej opuchnięcia z nóg, oraz jej stan generalnie się poprawił, więc lekarze wypisali ja do domu. Gdy zapytałem czy żona powiedziała o tym innym kobietom, powiedział, że nie zdążyła… Gdy po dłuższym czasie znów się z nim spotkałem, powiedział, że poród odbył się bez zakłóceń i dziecko chowa się zdrowo. Zacząłem zatem ukierunkowywać rozmowę w kontekście wdzięczności, jednak żadnego podziękowania od niego nie usłyszałem. Wówczas wprost powiedziałem; każdy gdzieś pracuje i coś wykonuje, a finalny produkt sprzedaje ponieważ z tego żyje. Moim produktem jest wiedza, do której doszedłem. Na zdobycie tej wiedzy poświęciłem ponad dwadzieścia lat, a zajmując się pomocą ludziom w utworzonym przeze mnie Instytucie w Gliwicach zadłużyłem go i poniosłem stratę w wysokości sześciu milionów nowych złotych. Nie miałem też zysków z tej pracy. Podkreśliłem, że nie oczekuję od niego jakiegokolwiek wynagrodzenia, niejednokrotnie pomagam ludziom z dobrego serca i przekazuję im moją wiedzę tak jak panu. Dzięki temu ludzie mają z tego tytułu wymierne duże korzyści zdrowia swojego, czy w tym przypadku Pana żony i dziecka. Gdyby dziecko urodziło się z porażeniem mózgowym lub innymi problemami, wówczas wiedział by Pan ile kosztuje choroba. Ludzie doceniają produkty materialne, a ponieważ wiedzę o funkcjach organizmu nie uznają za materialną, zatem nie doceniają jej wartości. Dopiero wówczas powiedział mi dziękuję. Wiem od lekarzy, że podobnie dzieje się podczas leczenia pacjentów. Tylko mała część pacjentów mówi lekarzom dziękuję, niektórzy czasem wręczają jakiś prezent, a nawet pieniądze i w żadnym z tych przypadków lekarze nie powinni być ścigani przez prawo. Natomiast znaczna część pacjentów jest pretensjonalna, pomimo, że to przecież nie lekarze są przyczyną ich chorób lecz oni sami. …Cóż za czasy nastały…?
Moimi metodami leczyło się niemal milion osób, w tym niemal trzydzieści tysięcy pacjentów w gliwickim Instytucie, którzy korzystali w nim z różnych form pomocy, między innymi płatnych i bezpłatnych konsultacji czy autodiagnoz. Tylko w trzech przypadkach spotkałem się z pretensjami z ich strony, które potem uznali za niesłuszne. Okazało się jednak, że agresja ta wynikła tylko dlatego, ponieważ wiedzieli oni w jak masowy sposób walczą ze mną media i lekarze. W ten sposób chcieli wymusić bezpłatny pobyt w gliwickim Instytucie. Uważam to za ogromny sukces, ponieważ media wraz decydencką grupą lekarzy masowo publikowały, zwłaszcza w najpopularniejszych programach telewizyjnych, stek kłamstw o mnie o gliwickim Instytucie oraz o lekarzach u mnie pracujących. Pomimo tych kłamstw, pozostali pacjenci wykazywali dużą wdzięczność. Izba Lekarska i dziennikarze gnębili mnie przez cały czas mojej działalności. Do ich psychiki nie docierało, że tak naprawdę walczą z chorymi i całym społeczeństwem, dzięki którym mogą funkcjonować. W końcu lekarze zaczęli na przemian z dziennikarzami wysyłać zgłoszenia o podejrzeniu popełnianiu przeze mnie przestępstw do Prokuratury w Gliwicach. Twierdzili, że leczę ludzi nie będąc lekarzem. Gdy Prokuratura w Gliwicach po szczegółowym zbadaniu oddaliła te oskarżenia, to zaczęli ogłaszać w mediach, że gliwicka Prokuratura zapewne współpracuje ze mną. Natomiast Śląska Izba Lekarska zaczęła ogłaszać w tv, że poszukuje pacjentów, którzy ponieśli szkody w moim Instytucie, ponieważ chcą założyć stowarzyszenie pacjentów pokrzywdzonych przez Piotrowicza. Aby zarejestrować stowarzyszenie wystarczy znaleźć tylko piętnaście osób. Pomimo medialnych publikacji, za które nie zapłacili ani grosza, nie znaleźli tak małej grupki. Tysiące pacjentów, którzy leczyli się u mnie to osoby, które leczyły się wiele lat u lekarzy i nie tylko że nie uzyskali u nich poprawy zdrowia ani wyleczenia lecz pogorszenie zdrowia. Ponadto rozumieli oni mechanizmy tej metody gdyż pozyskali w Instytucie dużą wiedzę o swoim organizmie oraz wiedzę dlaczego uzyskiwali tak duże sukcesy. Zawsze ludziom tłumaczę, że lekarze leczą objawy chorób, a nie ich przyczyny. Następnie pytam dlaczego? Wówczas ludzie zazwyczaj mówią, że gdyby leczyli przyczyny to nie było by chorób i utracili by źródła dochodu. Wówczas zaprzeczam tym poglądom i wyjaśniałem, że nie mają racji, ponieważ przyczyny chorób tworzą pacjenci i/lub jego środowisko w którym żyje. Lekarze starają się jak mogą, poświęcając swoje zdrowie i życie. Nie jest możliwe aby każdemu człowiekowi przydzielić lekarza i aby ten pilnował go przez całą dobę. Gdyby zatem lekarze nie leczyli przyczyn chorób, pacjenci bardziej by cierpieli i szybciej umierali. Dlatego konwencjonalna medycyna lecznictwa objawowego niemal całkowicie zdominowała postępowanie lekarzy w objawowym leczeniu chorób. Natomiast akademie medyczne, jak i obecne uniwersytety medyczne nie kształcą studentów medycyn na lekarzy holistycznych i w tym jest cały dramat społeczny.
Społeczeństwo nie zauważa tego, że psychika ludzi kształtowana jest przez media, zatem ludzie nie rozumieją, że walka ze mną miała przede wszystkim na celu zniewolenie ludzi chorych oraz lekarzy, którzy chcieli by, ale nie umieją wyzwolić się z pod dyktatury decydentów medycyny oraz Izby Lekarskiej. Społeczeństwa wielu krajów, w tym i w Polsce przekonani są, że żyją w kraju demokratycznym. Ludzie nie mogą zrozumieć, że stali się NIEWOLNIKAMI UROJONEJ DEMOKRACJI.