Zastanówmy się tylko nad poniższym postępowaniem medycznym: 
Chory idzie do lekarza, ten stwierdza u niego miażdżycę i ordynuje mu leki. Pomimo to naczynia zawężają się i w efekcie nieskutecznego leczenia konieczne jest wszczepienie bajpasów które także się zamykają. Lekarz leczący chorego stwierdza, że jego stan zdrowia jest stabilny – ale od kiedy ten stan jest stabilny, czy od ostatniego pogorszenia? Stan stabilny mówi, że nie ma pogorszenia stanu zdrowia, ale także i poprawy! Jednak po pewnym czasie, zazwyczaj w wyniku niewydolności tlenowej, chory umiera (przeczytaj rozdział „Opinie lekarzy i pacjentów” oraz „Życiodajny tlen zabójca„).

Aby dopuścić do zastosowania jakikolwiek lek, czy metodę leczenia, muszą one wykazać skuteczność co najmniej 60%. Tymczasem w mediach nie kto inny jak lekarze donoszą, że medycyna konwencjonalna jest skuteczna zaledwie w około 10% wszystkich istniejących chorób, a w przypadku leczenia chorych na choroby nowotworowe, niemal 70% z nich umiera już podczas leczenia. Żaden szpital czy klinika nie prowadzi statystyk skuteczności leczenia i śmiertelności, jak również nie publikuje tych statystyk aby ludzie nie bali się iść do szpitala. Czy to jasno nie dowodzi, że badania leków dopuszczające je do stosowania zostały albo sfałszowane lub też przy dopuszczaniu ich do obrotu odstąpiono od egzekwowania tych wymogów, a jeśli tak to dlaczego? Chorzy skarżą się, że lekarze w szpitalach czy przychodniach, często w sposób ordynarny do nich się odnoszą. Chorzy nie wnoszą skargi, ponieważ boją się lekarzy, gdyż nie mają innej alternatywy leczenia.

 

Tylko szaleniec kwestionowałby twierdzenie, że aby nie dopuścić do znacznej większości chorób, wystarczy stosować działania profilaktyczne. Pierwszym stopniem profilaktyki jest jednak wiedza. Tymczasem na żadnym szczeblu nauczania nie było i nie ma nauki o systemach samozachowawczych wobec organizmu ludzkiego, które sygnalizują nadchodzącą chorobę. Gdyby społeczeństwo taką wiedzę posiadło, to choroby te zostałyby przez nich wyeliminowane już w fazie przedwstępnej. Natomiast w przypadku zaistniałej choroby, dzięki posiadanej wiedzy, chory byłby w stanie weryfikować postępowanie leczącego go lekarza, a także z nim współpracować na co wskazywałem kandydując na Urząd Prezydenta Polski w 1995 r.. Takie jednak rozwiązanie, nie leży w interesie zbyt wielu lekarzy, a zwłaszcza decydentów medycyny. Również i lekarze nie posiadają takiej wiedzy zatem leczą objawy chorób. Dowodem tego jest chociażby to, że średnia życia człowieka wynosi 74 lata, a lekarzy około 57 lat! Co zatem daje im prawo do wyłączności w leczeniu? Czy takie bezkrytyczne oddawanie się lecznictwu ma sens? Czy nie wskazuje to na fakt, iż lekarze we własnym interesie nie doprowadzają do wyleczenia, albo też nie są kompetentni w leczeniu chorób?

Medycyna konwencjonalna wymknęła się spod kontroli społecznej i obecnie stoi ponad funkcjonującym w RP systemem prawa, zwłaszcza prawa do uczciwej konkurencji; jest zatem państwem w państwie. Służebny charakter Służby Zdrowia, zamieniono w niekontrolowany przez społeczeństwo medyczny biznes, który poprzez swe struktury, wniknął w organy tworzące prawo i na mocy tego prawa, zagwarantował sobie wyłączność i bezkarność. Medycyna konwencjonalna nie powinna dzierżyć monopolu, a tym bardziej mieć wyłączność kontrolowania innych – bardziej humanitarnych metod leczenia, gdyż istnienie tego monopolu prowadzi do systematycznego unicestwiania społeczeństwa. Twierdzenie to nie jest gołosłowne. Lekarze, lecząc objawy chorób, a potem ich skutki z pominięciem ich przyczyn, utrwalają procesy chorobowe, które drogą dziedziczenia przenosimy na następne pokolenia, a u których choroby te występują znacznie szybciej i znacznie agresywniej. W obecnym narzuconym społeczeństwu systemie lekarze nie są w stanie leczyć przyczyn chorób ponieważ zazwyczaj leżą one po stronie nieświadomych tego chorych. Medycyna konwencjonalna stosuje profilaktykę tylko w bardzo niewielkim zakresie. Leczenie chorego na przykładzie: „połknij dwie tabletki rano, dwie wieczorem”, z wyłączeniem świadomego udziału chorego w procesie leczenia, jest nie tylko nieporozumieniem, ale wręcz zbrodnią! Takie postępowanie jest przyczyną coraz większej ilości chorób postępujących i dziedzicznych. Czy bezwzględne zwalczanie konkurencji przez decydentów medycyny nie dowodzi, że medycyna boi się konkurencji, a utrzymywanie takiego stanu leży w interesie środowiska medycznego?

Skoro usługi medyczne stały się biznesem, to dlaczego mocą prawa zabrania się tworzenia legalnej konkurencji w lecznictwie? Dlaczego z mocy prawa medycyna konwencjonalna zwalcza medycynę naturalną która istniała zanim pojawili się lekarze? To monopolistyczny system lecznictwa oraz brak legalnej opozycji sprawia, że służebny charakter medycyny został wyeliminowany na rzecz biznesu kosztem zdrowia i życia ludzkości. Natomiast decydenci medyczni stali się „Neronami naszych czasów”, i dlatego ich niczym nieograniczona władza, zagraża trwaniu człowieka jako gatunku. Czy aby nie są to zaplanowane działania na rzecz stworzenia zmodyfikowanego człowieka który zawsze będzie posłuszny lekarzom, bo niepokornym „będą wyłączać zasilanie”?

 

Z uwagi na swoiste faworyzowanie przez ustawodawcę, jedynie konwencjonalnych metod leczenia, przy całkowitym pominięciu w regulacjach prawnych, ze wszech miar skutecznych metod medycyny naturalnej, zwróciłem się do Ministerstwa Zdrowia z następującym pytaniem: 
„Medycyna konwencjonalna, jak sama nazwa wskazuje, dopuszczona została umową. Uprzejmie proszę o podanie kto, kiedy i gdzie podpisał taką umowę oraz o udostępnienie treści tej umowy”.

 

Otrzymałem następującą odpowiedź:

„Pojęcie medycyna konwencjonalna jest powszechnie przyjętym pojęciem umownym, stosowanym na określenie medycyny (w tym procedur medycznych służących przywracaniu, ratowaniu i poprawie zdrowia) ogólnie stosowanej, znanej i akceptowanej. Zatem nie ma i być nie może jakiejkolwiek umowy – w rozumieniu stosunku prawnego, która by wprowadziła medycynę konwencjonalną do stosowania”.

 

W związku z tą odpowiedzią wystosowałem kolejne pytanie o następującej treści: 
„Medycyna niekonwencjonalna (naturalna), jak sama nazwa wskazuje, nie musi być dopuszczana umową, ponieważ wywodzi się z naturalnego środowiska człowieka. Jest to zupełnie zrozumiałe gdyż człowieka nie stworzył lekarz i każdy wie, że istota ludzka, a zatem i lekarz, wywodzą się ze środowiska naturalnego.
Uprzejmie proszę o podanie kto, kiedy i gdzie podpisał, uchwalił akt normatywny, czy też podjął inną decyzję prawną, zabraniającą stosowania medycyny naturalnej. Proszę również o udostępnienie treści tej ustawy.” 
 

A oto odpowiedź Ministerstwa: 
„Departament Prawny Ministerstwa Zdrowia uprzejmie informuje, iż w świetle obowiązującego stanu prawnego, nie ma przepisów szczególnych, odnoszących się bezpośrednio do problematyki medycyny naturalnej. Istnieją jednak normy prawne, dotyczące zasad i warunków wykonywania zawodu lekarza, w myśl których, lekarz ma obowiązek wykonywać zawód, zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej, dostępnymi mu metodami i środkami zapobiegania, rozpoznawania i leczenia chorób, zgodnie z zasadami etyki zawodowej oraz z należytą starannością. (Art. 4 ustawy z dnia 5 grudnia 1996 roku o zawodzie lekarza (Dz.U. z 2002 roku Nr 21, poz. 204).” 
 

Na co zatem wskazują te pisma? W odniesieniu do pierwszej odpowiedzi należy wskazać na istnienie następujących sprzeczności. Z jednej strony Ministerstwo Zdrowia potwierdza, iż medycyna konwencjonalna (umowna) to taka medycyna, która jest ogólnie akceptowana, znana i stosowana, z drugiej zaś twierdzi, że nie może być jakiejkolwiek umowy, która wprowadzałaby medycynę konwencjonalną do stosowania?

 

Legalizując odgórnie jedynie medycynę konwencjonalną, nie dano społeczeństwu możliwości wypowiedzenia się, czy wyraża zgodę na takie odgórne postanowienie. Nie można z góry zakładać, że medycyna konwencjonalna jest ogólnie akceptowana, skoro żaden obywatel nie miał możliwości wypowiedzenia się co do tego, czy faktycznie uznaje ją za jedyną alternatywę w procesie leczenia. Aby naród, który najbardziej jest zainteresowany tak żywotnym problemem jakim jest zdrowie mógł cokolwiek zaakceptować, musi mieć możliwość zamanifestowania tej akceptacji w jakiejś formie. Powszechnie znany sposób demokratycznego wyrażania przez społeczeństwo swojej woli to referendum, którego w zakresie wyboru sposobu leczenia nigdy nie przeprowadzano. Dowodzi to, iż medycyna konwencjonalna, nie dopuszczając do głosu medycyny naturalnej, działa wbrew demokracji, a zatem i wbrew prawu! Jest zatem medycyną niekonwencjonalną! Społeczeństwo zostało więc ubezwłasnowolnione w najbardziej istotnej dla nas kwestii dotyczącej zdrowia, a tym samym i życia. W dodatku na mocy tegoż „niekonwencjonalnego prawa” zobowiązani jesteśmy do płacenia z góry za te nakazowe usługi, i nawet gdybyśmy chcieli pieniądze te wykorzystać efektywniej, poprzez zastosowanie innego, czy też uzupełniającego sposobu leczenia, to nie mamy żadnych praw aby po nie sięgać.

 

Autokratyczny system medyczny, nie dał na przestrzeni tysięcy lat, i na pewno w swym obecnym wydaniu również nie przyniesie sprawiedliwych rozwiązań.
Dowodzi tego chociażby odnotowany w Biblii zapis, m.in. Mądrość Syracha (w) 38:15  „Grzeszący przeciw Stwórcy swemu niech wpadnie w ręce lekarza”.
Biblia jest ponadczasowym przekazem informacji. W każdej religii grzech przeciwko Bogu jest największym przewinieniem, za które czeka najsroższa kara. Ten zapis w Biblii istnieje nadal. Czy zatem przekleństwo to istniejące na przestrzeni tylu tysięcy lat, nie straciło nic ze swej aktualności?
Gdy wejdzie się na stronę internetową www.biblia.pl  i do wyszukiwarki wprowadzi słowo „lekarz”, to można tam znaleźć wiele dramatycznych w swej wymowie zapisów. Wystarczy porównać je z dzisiejszymi zdarzeniami, mającymi miejsce w medycynie konwencjonalnej, a wówczas przekonać się można, że w medycynie nadal nic się nie zmieniło. Czyż nie mamy tu do czynienia z pojęciem teorii medycznego spisku dziejów?
To także dowodzi, że nieodzowna jest konieczność nowelizacji przepisów prawa, idąca w kierunku jak najszybszego i jak najpełniejszego reprezentowania zawodu lekarza, z uwzględnieniem możliwości współpracy przedstawicieli środowiska lekarskiego, także z podmiotami, które nastawione są na stosowanie metod medycyny naturalnej i które dobrze rozumieją znaczenie słowa „profilaktyka”. Ponadto, gdy lekarze będą mogli brać aktywny udział w działaniach osób stosujących medycynę naturalną, to tym samym metody te poddane będą szerszej weryfikacji, a chorzy nie będą naciągani przez osoby nieuczciwe funkcjonujące w tej branży.
Prof. dr Kazimierz Piotrowicz