Edward Gierek – Sukces i porażka
Z poniższego wpisu przekonacie się, że nawet osoby, które pełnią najwyższe funkcje społeczne w każdym kraju są ubezwłasnowolnione w zakresie wiedzy o ochronie swego zdrowia. System zdrowotny jest tak misternie i podstępnie skonstruowany aby ludzie nie dbali o swoje zdrowie, bo tylko chore i nieświadome społeczeństwo można utrzymać w ryzach by czerpać z tego niewyczerpalne profity finansowe i polityczne. Nie jest istotne czy dotyczy to przeciętnego człowieka, lekarza, prezydenta, czy Papieża. Psychologiczna autoagresja medyczna sprowadza na zdrowotne manowce każdego…
Jak doszło do tego, że Edward Gierek, były pierwszy sekretarz PZPR, zapraszał mnie w 1996 roku do swego domu w Ustroniu i w jaki sposób mu pomogłem, a także jak uzyskując rewelacyjne efekty zdrowotne zniszczył je z powodu braku wiedzy o swoim organizmie.
Otóż po kampanii prezydenckiej w 1995 roku, w której brałem udział jako kandydat na Prezydenta Polski, postanowiłem odpocząć w sanatorium w Ustroniu. Tam lekarze od razu mnie rozpoznali, a szef lekarzy wszystkich sanatoriów profesor Zbigniew Gburek poprosił abym przeprowadził wykład na temat komunikacji komórkowych dla lekarzy wszystkich sanatoriów w Ustroniu. Jeden z obecnych na wykładzie lekarzy dr Buczyk, który jak mi potem powiedział kupił dom na posiadłości Gierka, który w czasie gdy Gierek był pierwszym sekretarzem PZPR stanowił siedzibę ochrony posiadłości Gierka, poprosił mnie abym pomógł Gierkowi w poprawie zdrowia.
Zanim do tego doszło lekarz ten jako pierwszy wykazał szczególne zainteresowanie opracowaną przeze mnie metodą samoleczenia się ludzkiego organizmu, co uzyskuje się opracowaną przeze mnie nieinwazyjną metodą wzmacniania wymiany informacji płynących przez układ nerwowy pomiędzy narządami i mózgiem. Lekarz ten po wysłuchaniu mnie i wykonaniu na sobie autodiagnozy, która wykazuje jakie dana osoba ma problemy zdrowotne, zaproponował mi abym zgłosił się do profesora Zbigniewa Gburka (zmarł w 2007 roku), a który były kierownikiem Katedry Reumatologii oraz Kliniki Reumatologii i Rehabilitacji Narządów Ruchu w Ustroniu. Profesorowi Gburkowi podlegali wówczas lekarze z wszystkich sanatoriów w Ustroniu.
Opowiadając profesorowi Gburkowi o mojej metodzie, równocześnie wykonałem mu autodiagnozę jego organizmu. Jak każdy lekarz któremu wykonywałem autodiagnozę, był bardzo zaskoczony trafnością wskazań organizmu. Zapytał mnie zatem, czy mogę przedstawić tę metodę wszystkim lekarzom w Ustroniu, którzy wspólnie spotykają się w każdą środę. Natychmiast się zgodziłem, ponieważ środa była już dniem następnym.
Profesor przedstawił mnie wszystkim zebranym lekarzom, którzy także o mnie słyszeli, proponując aby mnie wysłuchali. Ponieważ wiedziałem, że lekarze zawsze słuchają mnie uważnie kilka godzin, zatem zaproponowałem aby najpierw omówili swoje sprawy, a ja zajmę głos na końcu.
Nim zacząłem mówić lekarze poprosili abym się streszczał ponieważ oni muszą iść do pacjentów. Poprosiłem zatem aby zgłosiło się dziesięciu lekarzy, którym podczas wykładu wykonam autodiagnozę. Autodiagnoza zazwyczaj trwa pół godziny. Podczas niej najpierw mówię na jakich zjawiskach oparłem tą metodę. Gdy lekarze wykonujący autodiagnozę zaczęli potwierdzać prawidłowość wskazań swoich chorób, już nikt mnie nie ponaglał abym się streszczał. Po trzech godzinach mojego monologu, ponieważ żadnych pytań z ich strony nie było, zwróciłem się do nich przypominając, że śpieszyli się do swych pacjentów. Wówczas większość z nich wyszła, a pozostali zaczęli zadawać mi pytania, na które rzeczowo im odpowiadałem.
Jeden z lekarzy z oddziału kardiologii w Szpitalu Uzdrowiskowym, zaproponował mi, abym po spotkaniu przyszedł do niego na oddział, wówczas podepnie leżących pacjentów chorych na serce pod kardiomonitor przed zastosowaniem mojej metody. Gdy zarejestruje pracę ich serca, nadal będą leżeć na łóżkach, a ja dołączę sprzęt wzmacniający sygnały informacyjne w całym układzie nerwowym. Powiedział, że chce się w ten sposób przekonać czy efekty jakie zaobserwował na spotkaniu powtórzą się u wszystkich i czy nie jest to zjawisko placebo.
Po ogólnym spotkaniu z lekarzami, natychmiast poszedłem do szpitala na oddział kardiologiczny.
Zrobiliśmy tak jak zaproponował ten lekarz. Aby obserwować ten test przyszło również dwóch lekarzy z tego oddziału. Dosłownie w kilka minut po zastosowaniu metody autobiostymulacji, kardiomonitor zaczął wykazywać znacznie intensywniejszą pracę serca. Żaden z tych lekarzy już nie wątpił, że wzmacnianie przepływów sygnałów w układzie nerwowym nie jest zjawiskiem placebo i niezaprzeczalnie daje nadspodziewanie dobre wyniki.
Gdy wróciłem do pokoju w sanatorium w którym przebywałem, lekarz, który zakupił dom obok Gierka, już czekał i powiedział mi, że już rozmawiał z Edwardem Gierkiem i w godzinach wieczornych zaprasza mnie on do swojego domu.
Na spotkaniu była obecna żona Edwarda Gierka, jego dwaj synowie i jedna kobieta, której mi nie przedstawiono. Najpierw Edward Gierek mnie przywitał mówiąc; witamy w tym domu, na co odpowiedziałem, ja już byłem w tym domu. Taaak, odpowiedział zdziwiony? Powiedziałem zatem, że byłem w nim podczas jego budowy z architektem panem Henrykiem Nowakowskim, który projektował ten dom i poproszono mnie abym ze stolarni w Bytomiu przewiózł boazerię, która jest zamontowana na tych ścianach. Achaa, z Heniem pan tu był, odpowiedział Edward Gierek. Nie powiedziałem wtedy, że za transport tej boazerii nie wziąłem żadnych pieniędzy, a to dlatego, że to dzięki decyzji Gierka gdy był pierwszym sekretarzem i tzw. „zielonemu światłu dla rzemiosła” które ogłosił, mogłem oficjalnie zarejestrować transport ciężarowy, a następnie taksówkę bagażową. Uznałem bowiem, że nie chcę teraz w zamian za to stworzyć wrażenia, iż oczekuję od niego jakiejś wdzięczności.
Na spotkaniach, jak zwykle podczas opisywania na czym oparłem tę metodę, równocześnie wykonuję wszystkim autodiagnozę, którą wówczas wykonał tylko Edward Gierek. Dość szybko pobudził się jego układ krążenia, a jego twarz zaczęła nabierać intensywnych kolorów. Wyraźnie widać było jego pobudzenie. Powiedział, że; jeśli pana metoda mi pomoże i będę mógł lepiej chodzić bez laski, to dam panu na pamiątkę tą laskę Gierka, a ponadto także panu pomogę. Po dwóch dniach Edward Gierek ponownie mnie zaprosił do siebie. Gdy przyszedłem, wstał z fotela i zaproponował abyśmy przeszli się po jego ogrodzie. Gdy szliśmy, powiedział do mnie; jak pan widzi chodzę z laską ale pod pachą. Jakiś czas jeszcze pochodziliśmy i wróciliśmy do domu. Podczas rozmów w pewnym momencie zapytał się mnie czy mam jakieś problemy, w których mógłby mi pomóc. Odpowiedziałem, że w zasadzie nie mam, a te które mam sam rozwiązuję. Jakie to są problemy, zapytał? Powiedziałem, że Urząd Skarbowy w Chrzanowie przeprowadza u mnie kontrole finansowe i świadomie fałszuje wyniki, chcąc mnie zniszczyć finansowo.
Pierwsza manipulacja polegała na tym, że na produkcję i sprzedaż biostymulatorów mieliśmy stawkę Vat 0, co upoważniało nas do odpisywania Vatu z wszystkich kosztów i trwało to prawie trzy lata. Z prośbą o potwierdzenie stawki Vat 0, zwróciliśmy się do wszystkich trzech urzędów uprawnionych do weryfikacji prawidłowego zastosowania Vatu przedstawiając na to posiadane dokumenty. Natomiast do Urzędu Statystycznego zwracaliśmy się dwukrotnie i dwukrotnie Urząd ten potwierdził prawidłowe naliczanie przez nas stawki Vat 0.
Pewnego dnia, zadzwonił do mnie mężczyzna, który anonimowo powiedział mi, że w tym dniu był na ogólnym spotkaniu naczelnika Urzędu Skarbowego z kierownikami poszczególnych działów, na którym podjęto decyzję o przeprowadzeniu u mnie kontroli odnośnie prawidłowości stosowania podatku Vat 0. Ustalono, że podważą zasadność stosowania tego podatku i naliczą nam karę, która jak obliczono będzie wynosiła około osiem milionów nowych złotych. Równocześnie z tym media poinformują społeczeństwo, że ten były kandydat na prezydenta oszukał Skarb Państwa na osiem milionów złotych. W tych czasach odwołanie się od decyzji Urzędu Skarbowego nie wstrzymywało konieczności zapłacenia naliczonego podatku. Gdy się go nie zapłaciło to sprzedawano jego majątek, a podatnika zamykano w więzieniu. Mężczyzna ten powiedział mi; informuję pana o tym dlatego, ponieważ moja mama od lat leczyła się w przychodniach i szpitalach, a pomimo to jej zdrowie wciąż się pogarszało. Gdy zastosowała pana metodę biostymulacji, to w ciągu tygodnia zniknęły jej wszystkie problemy ze zdrowiem. Nie chcę zatem aby pan został zniszczony i aby zniknęła ta metoda, dlatego pana ostrzegam o tym podstępie.
Natychmiast zaczęliśmy się z żoną zastanawiać jak się przed tym obronić. Wymyśliłem prosty sposób obrony. Postanowiłem opublikować prawdę o działaniu biostymulacji i wiele opinii oraz wyniki badań medycznych i szybko napisać książkę pt. „Leczenie przepływem Informacji”. Następnie postanowiłem ją wydrukować w stu tysiącach egzemplarzy i rozesłać do sprzedaży w księgarniach w całym kraju. W książce tej nie tylko opisałem na czym oparłem tę metodę, ale także wyniki badań medycznych wykonanych w szpitalach oraz opinie lekarzy. Posiadanie bowiem takich opinii upoważniało wówczas do zastosowania stawki Vat 0. W książce umieściłem także opinie innych lekarzy, a także profesorów oraz moje zdjęcie z Papieżem Janem Pawłem ll i podziękowanie Jego sekretarza księdza Stanisława Dziwisza. Pracownikom w moim biurze powiedziałem, że gdyby ktoś z urzędu skarbowego zadzwonił lub przyszło wezwanie, to aby powiedzieli, że jesteśmy na wczasach i wrócimy za miesiąc. Z urzędu skarbowego wprawdzie nie przyszło wezwanie lecz telefonicznie poinformowano pracownicę mojego biura abym zgłosił się do urzędu skarbowego, na co pracownica odpowiedziała w sposób jaki ją poinstruowałem.
Po napisaniu książki natychmiast dałem ją do druku i rozesłałem do sprzedaży. Z dziesięcioma egzemplarzami książki przyszedłem do Naczelnika Urzędu Skarbowego. Ten natychmiast powiedział; o, dobrze że pan jest, ponieważ mamy bardzo poważną sprawę w związku z waszą firmą. Zanim naczelnik cokolwiek więcej zdążył powiedzieć, położyłem na stole książki, a jedną zacząłem wertować i pokazywać mu opublikowane wyniki badań oraz opinie lekarzy i szpitali, a także moje zdjęcie z Papieżem i podziękowanie księdza Dziwisza. Powiedziałem też, że zostawiam te książki, aby pracownicy urzędu mogli je przeczytać i pomóc sobie oraz rodzinom w powrocie do zdrowia. Powiedziałem też, że sto tysięcy egzemplarzy książki rozesłałem do sprzedaży w księgarniach w całej Polsce. Naczelnik dosłownie rozdziawił usta i oniemiał. Ponieważ nadal nie mówił w jakiej to ważnej sprawie chciał się ze mną widzieć, zatem zostawiłem książki, pożegnałem się i wyszedłem. Nikt z urzędu skarbowego więcej mnie już nie wzywał.
Powiedziałem Edwardowi Gierkowi, że w taki właśnie sposób uniknąłem pierwszych problemów. Następnie powiedziałem, że obecnie także mam problem z urzędem skarbowym, ponieważ podczas kontroli w drugiej firmie znowuż zmanipulowano jej wyniki i naliczono mi karę 250000 zł. Mianowicie prowadziłem zakład mechaniczno-ślusarski, w którym produkowałem haki holownicze do wszystkich samochodów. Z podatków w tym zakładzie rozliczałem się na zasadzie karty podatkowej. Rozliczając się w ten sposób, mogłem jednak zatrudniać tylko dwóch pracowników oraz dwóch rencistów lub emerytów, a także kierowcę, sprzątaczkę i pracownice biurowe. Ponieważ mam także wykształcenie pedagogiczne oraz dyplomy mistrzowskie w kilku zawodach, zatem równocześnie kształciłem w swoim zakładzie 30 uczniów, którzy nie byli wliczani jako pracownicy. Aby utrzymać taką formę rozliczania musiałem na koniec każdego roku wykazywać na piśmie ilość zatrudnianych osób oraz na jakich pracują stanowiskach. Na koniec piątego roku działalności, pracownica biurowa sporządzając listę, przez nieuwagę nie umieściła na niej kierowcy, a ja tę listę podpisałem i oddałem do Urzędu Skarbowego. Wszelkie wymagane podatki od tego kierowcy jak i składki ZUS przez pięć lat jak i nadal odprowadzałem. Po pewnym czasie, przyszli do mnie pracownicy Urzędu Skarbowego na kontrolę nie ujawniając dlaczego przeprowadzają kontrolę. Po tygodniu otrzymałem z Urzędu Skarbowego pismo z całą litanią zarzutów i że naraziłem skarb państwa na duże straty, ukrywając jednego pracownika (był to kierowca), w związku tym Urząd Skarbowy naliczył mi karę w wysokości 250000 złotych oraz cofnął mi formę rozliczenia na zasadzie karty podatkowej. Potem okazało się, że straty te wyniosły około 700 zł… . Od tej decyzji odwołałem się do Izby Skarbowej w Katowicach. Wszystkie zarzuty obaliłem posługując się protokołem pokontrolnym. Natomiast udowodniłem, że nie ukrywałem pracownika bo przecież płaciłem do Urzędu Skarbowego podatek od jego wynagrodzeń oraz składki do ZUS i była to zwykła pomyłka. Ponadto udokumentowałem, że Skarb Państwa również nie poniósł strat lecz znacznie zyskał, ponieważ z tytułu sprzedaży prawa licencji do jednego z moich patentów mam nadpłacony podatek w wysokości niemal dwudziestu tysięcy złotych. Jednak Izba Skarbowa podtrzymała decyzję o zapłaceniu kary 250000 zł. Powiedziałem Edwardowi Gierkowi, że w związku z tą decyzją, podtrzymaną przez Izbę Skarbową w Katowicach, ponieważ się od niej odwołałem, dwa tygodnie temu odwołałem się też do Ministerstwa Finansów i osobiście złożyłem to odwołanie w Ministerstwie Finansów w Warszawie. Ponadto dodatkowo osobiście wytłumaczyłem pracownicy Ministerstwa w jaki sposób zaszła pomyłka. Pracownica ta powiedziała mi, że na odpowiedź trzeba czekać dwa lata. Edward Gierek nic na to mi nie odpowiedział.
Gierek zainteresował się także moim programem wyborczym, który publikowałem gdy w 1995 roku kandydowałem na Urząd Prezydenta Polski. Po wysłuchaniu powiedział; „szkoda, że nie znałem tego programu gdy miałem coś do powiedzenia”.
Gdy po tygodniu wróciłem do domu, czekał już na mnie list z Ministerstwa Finansów. Po otwarciu okazało się, że Ministerstwo Finansów cofnęło decyzję Urzędu Skarbowego w Chrzanowie. Z listem tym udałem się do Naczelnika Urzędu Skarbowego w Chrzanowie. Ten natychmiast mi powiedział, że oni także dostali takie pismo. Zwrócił się wtedy do mnie, kłaniając się wpół; panie Piotrowicz ja bardzo Pana przepraszam ale ja sam tego nie zrobiłem, kazała mi tak zrobić Izba Skarbowa…
Co pewien czas dzwoniłem do Edwarda Gierka pytając o jego zdrowie. Podczas jednej z rozmów powiedział mi, że nie stosuje już biostymulacji, ponieważ gdy ją stosuje wówczas zaczynają go mocno boleć nogi i stają się bardzo zimne.
Wrócę tu do pierwszego spotkania, podczas którego podkreślałem Gierkowi konieczność wspomagania organizmu w wydalaniu toksyn, które organizm wydala poprzez stopy. W wyniku wspomagania komunikacji komórkowych organizm intensyfikuje metabolizm w wyniku czego tworzy się zwiększona ilość toksyn. Ponieważ toksyn tworzy się znacznie więcej, a układ zwrotnego krążenia nie nadąża w ich wydalaniu zatem toksyny te kumulują się w mięśniach nóg i wypychane są do stóp dając odczucie chodzenia w mokrych skarpetkach. Ponadto biostymulacja powoduje, że organizm chcąc pozyskać więcej krwi i skierować ją do osłabionych narządów przymyka obwodowy obieg krążenia, powodując tak zwany stres naczyń obwodowych. Gdy dane narządy zostaną wzmocnione, stres naczyniowy znika, krążenie ponownie wraca do tkanek obwodowych, a nogi i ręce stają się ciepłe. Podczas tej rozmowy telefonicznej ponownie to powtórzyłem. Jednak Gierek nie zdecydował się na powrót do użytkowania mojej metody.
Gdy w 1999 roku zacząłem wdrażać opracowany przeze mnie materac i metodę BEFTT, ponownie zadzwoniłem do Gierka z propozycją przekazania mu materaca. Telefon odebrał jego syn. Opowiedziałem mu o nowej metodzie jaką opracowałem i że chciałem Edwardowi Gierkowi dać w prezencie materac. Ten jednak nie zdecydował się na ten prezent mówiąc, że ojciec jest już w takim wieku i tak mocno osłabiony, iż nie ma już sensu stosować cokolwiek.
Opisuję to tak szczegółowo, ponieważ chcę tym udowodnić, że aby ludzie byli znacznie zdrowsi i długo żyli, należy zmienić system kształcenia społeczeństwa w zakresie umiejętności rozpoznawania pierwszych symptomów jakie organizm nam sygnalizuje zanim pojawi się choroba oraz sposobu jej przeciwdziałania w przedwstępnej fazie choroby, poczynając już od szkoły podstawowej. Ludzkość musi przestać być głupiutkimi małpoludami, na których jak w filmie pt. „Planeta małp”, decydencka grupka małpich profesorów wyzutych z sumienia, dominując nad prawem wpaja w psychikę małpich lekarzy leczenie objawowe bez uwzględniania przyczyn chorób. Od wielu lat dokładnie tak samo dzieje się na ziemi. Grupka światowych profesorków by móc bezkarnie prowadzić swe medyczne doświadczenia na ubezwłasnowolnionych narodach zdominowała prawo na całym świecie, a psychicznie jak i psychicznie uzależniona od medycyny konwencjonalnej ludzkość przypomina tych dziko żyjących ludzi jak to ich przedstawia reżyser filmu „Planeta małp”. Był to mój główny temat podczas kampanii na Urząd Prezydenta Polski w 1995 roku. Choć od mojej kandydatury na prezydenta upłynęło 25 lat, to w psychice ludzi nic się nie zmieniło. Mnie natomiast lekarze piętnaście razy próbowali doprowadzić do takiego stanu abym musiał udać się do szpitala, a tam jedna śmierć więcej nikogo nie zainteresuje! Podkreślałem i nadal podkreślam, że wiarę w objawowe leczenie przez lekarzy, należy wspomóc, oraz zamienić w ogólnospołeczną wiedzę o organizmie. Lekarze bowiem leczą objawy chorób, a nie ich przyczyny, ponieważ przyczyny leżą po stronie chorych. Jeśli nie usunie się przyczyn, wówczas leczenie objawowe tylko spowolni procesy chorobowe. W szkołach, owszem parlamenty wprowadziły lekcje religii czyli wiary w Boga. Natomiast wiedza o funkcjonowaniu układu nerwowego o czym mówiłem podczas kampanii prezydenckiej nawet nie drgnęła. Dlatego pomimo dużej mocy wiary, która bezsprzecznie ma moc uzdrawiania nie wprowadza się jej do szkół. Z całością programu można zapoznać się w rozdziale dotyczącym tej kampanii.
Wrócę do kolejnego spotkania z Edwardem Gierkiem.
Będąc na tym spotkaniu, w pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. Gierek otworzył drzwi i słyszałem jak rozmawiał z szefem firmy dekarskiej, która miała naprawiać pokrycie dachu jego domu. Słyszałem, że chcieli za to sześć tysięcy złotych, jednak Gierek się nie zgodził, ponieważ była to dla niego zbyt wysoka kwota.
Gdy rzemieślnik ten wyszedł, zwróciłem się do Edwarda Gierka i bardzo delikatnie aby go nie urazić, zaproponowałem, że ja pokryję koszty naprawy tego dachu oraz wytłumaczyłem dlaczego. Powiedziałem, że dla mnie sześć tysięcy złotych jest mało znaczącą sumą, a ponieważ uważam, że to Pan zapoczątkował prywatyzację w Polsce, a ja dzięki temu dorobiłem się sporych pieniędzy, z których bez trudu mogłem także sfinansować moją kampanię prezydencką, zatem uważam że gdy widzę iż ma pan trudności w wyłożeniu takiej kwoty, to było by nieetyczne abym panu nie pomógł. Jednak Edward Gierek nie zgodził się i powiedział do mnie; dziękuję panu za szczere chęci, jednak nie wezmę tych pieniędzy. Gdy ponownie wznowiłem tą propozycję powiedział; proszę więcej nie poruszać tego tematu, ja sobie z tym wydatkiem poradzę w późniejszym czasie.
Gdy Edward Gierek przestał być pierwszym sekretarzem PZPR, a w Polsce zaczęły się zmiany, po pewnym czasie dziennikarze pisali, że Edward Gierek kupił sobie wyspę na oceanie, że miał w domu klamki ze złota i takie różne inne pomówienia. Otóż nie była to prawda, co osobiście widziałem będąc u Gierka kilkakrotnie, a mój dom był znacznie ładniejszy i bardziej komfortowy niż jego…
Prof. dr Kazimierz Piotrowicz