Z poniższej relacji przekonacie się, że nawet Szejk Dubaju, (ten który zbudował najwyższy budynek na świecie) jest także uzależniony przez decydencki świat medyczno farmaceutyczny i nie jest władny decydować o sposobach leczenia swych poddanych w kraju, którego jest władcą. Przykład ten jest kolejnym dowodem na światowy spisek decydentów medycyny.

Z Szejkiem Dubaju skontaktował nas człowiek, którego ojcem był arab, matką czeszka, a kuzyn finansowym doradcą Szejka. Produkcję materacy przejęła wtedy już czeska firma Biosynchron. Zaczęliśmy się zatem zastanawiać, kto poleci do Dubaju z materacami. Najlepiej by było abym poleciał ja jako autor metody BEFTT,  (czeska firma zmieniła nazwę materaca z BEFTT na Biosynchron). Jednak ja nie jestem lekarzem, jeśli więc Szejk lub jego osobisty lekarz o to zapyta, to trudno będzie go przekonać, że nie będąc lekarzem opracowałem tak skuteczny sposób leczenia, który podczas snu człowieka zwalcza wszystkie choroby równocześnie, a także wzmacnia cały organizm. Zatem zapadła decyzja, że do Dubaju poleci dr Danuta Kosicka, która najdłużej u mnie pracowała i najlepiej z pośród wszystkich lekarzy którzy u mnie pracowali zna tą metodę i jej zależności. Wraz z nią do Dubaju poleciał także jeden z szefów firmy Biosynchron.

Z lotniska w Dubaju odebrał ich kierowca Szejka i zawiózł do jego pałacu, a materac odebrał inny samochód.

Następnego dnia dr Kosicka opowiedziała osobistemu lekarzowi Szejka, w obecności Szejka, jego matki i jej służby oraz kilku innych osób, o zasadach działania materaca. Następnie Szejk podjął decyzję, że autodiagnozę na materacu wykona jego matka. Szejk wówczas miał 32 lata. Dr Kosicka powiedziała mi, że matka Szejka miała wzrost około 145cm i tak na oko ważyła znacznie ponad sto kilogramów. Jej służba posadziła ją na materacu, a następnie podnosząc jej nogi, których sama nie potrafiła unieść, położyła na materacu. Po chwili, matka Szejka zaczęła mówić w których miejscach ciała odczuwa zauważalne zmiany, a dr Kosicka tłumaczyła wszystkim obecnym jakie problemy zdrowotne sygnalizuje jej organizm. Po czterdziestu minutach musiała ona zejść z materaca, ponieważ zaczęła odczuwać silne parcie na pęcherz. Tuż obok było WC, do którego samodzielnie weszła bez pomocy służby, a także samodzielnie zeszła z materaca. Gdy oddawała mocz było słychać jak dużo go oddaje. Następnie samodzielnie przyszła i samodzielnie siadła na materacu, sama uniosła nogi i położyła się na materacu. Wszyscy widząc to dosłownie oniemieli. Potem autodiagnozę wykonał także Szejk.

 

Przez kolejne noce na materacu spał Szejk. Po trzech dniach na kolejnym spotkaniu Szejk powiedział do dr Kosickiej i szefa Biosynchronu; miałem na oku bliznę po operacji, zacząłem odczuwać w oku zmiany, zatem lekarz wykonał mi badanie. Okazało się, że zniknęła mi ta blizna, czym lekarz był bardzo zaskoczony, ponieważ powiedział, że blizny pooperacyjne nigdy nie znikają i są tam do końca życia. (W gliwickim Instytucie mieliśmy nie tylko takie przypadki, ale kilku pacjentów odzyskało widzenie.) Podczas dyskusji z obecnymi wówczas osobami, Szejk siedział zamyślony i słuchał wywodów dr Kosickiej o ustępowaniu wielu innych chorób równocześnie, także tych które świat medyczny uznaje za niewyleczalne i spowodowane zmianami genetycznymi. W pewnym momencie Szejk powiedział; będziecie tu mieli dużą konkurencję…

Zwróćcie uwagę, że Szejk, którego cały naród są to jego poddani i jak ogólnie wiadomo zapewnia im byt oraz całkowicie bezpłatną opiekę medyczną, nie powiedział np.; skoro ta metoda tak skutecznie działa równocześnie na wszystkie choroby i bez skutków ubocznych, to ja pomogę w jej wdrożeniu – lecz powiedział „będziecie tu mili dużą konkurencję…”, czym dał do zrozumienia, że on nie będzie się w to angażował.

 

Po pewnym czasie, do Dubaju wysłano kolejne trzy materace. Na następne spotkanie z Szejkiem, szefowie Biosynchronu nie wzięli dr Kosickiej ze względu na problemy w tłumaczeniu. To o czym mówiła dr Kosicka, musiano tłumaczyć z języka polskiego na język czeski, a z czeskiego na arabski. Przypomnę, że doradca finansowy Szejka znał perfekcyjnie język czeski. Wzięto więc czeską lekarkę, która tylko raz była na moim szkoleniu i nie znała dogłębnie wymogów ustawień materaca, które są zależne od rodzaju choroby, a szczególnie od zaawansowania określonych chorób. Natomiast przez długi czas nadzorowała ona pacjentów leczących się moją metodą w sanatorium w Czeladnej w Czechach. W sanatorium tym nie miała ona pacjentów z ciężkimi schorzeniami, zwłaszcza z zaawansowaną niewydolnością serca.

 

Na spotkanie przyszedł tym razem także teść Szejka, który również był Szejkiem, a który cierpiał na zaawansowaną niewydolność serca. Podczas rozmowy, Szejk nagle zapytał się, a dlaczego przyjechaliście tu z tymi materacami? Ponieważ chcemy wam pomóc, odpowiedział szef Biosynchronu. Acha, to dobrze, bo wszyscy którzy tu przyjeżdżają chcą tylko robić interesy. Następnie położył się on na materacu, a lekarka ta ustawiła mu na pilocie dwudziesty ósmy cykl, który sprzężony jest z taką samą temperaturą i po pewnym czasie wyszła na plażę przed pałacem. Takiego cyklu chorym na zaawansowaną niewydolność serca nie wolno ustawiać, ponieważ serce z np. 20 pulsów zwiększa skurcze do około 35 pulsów. Nic takiego się wtedy nie stanie jeśli pacjent dodatkowo nie będzie obciążał serca fizycznym wysiłkiem. W gliwickim Instytucie zawsze ostrzegaliśmy przed takim zachowaniem. Tłumaczyliśmy im, że serce zwiększa puls dlatego aby wzmocnić funkcję płuc oraz mięsień sercowy, dlatego nie wolno serca obciążać dodatkowym wysiłkiem. Można i należy chodzić, ale spokojnym krokiem.  Nie wiem co się wówczas stało, ale z moich doświadczeń w gliwickim Instytucie mogę sądzić, że prawdopodobnie Szejk poczuł spore wzmocnienie organzimu, zszedł z materaca i zaczął chodzić szybkim krokiem. Przeciążył serce i zaczął odczuwać duże boleści, jak mi telefonicznie określono dostał ekstremalnych bóli wieńcowych. Natychmiast z Dubaju zadzwoniono do dr Kosickiej, a ta do mnie, co w takim przypadku należy zrobić. Zaleciłem położenie się Szejka na łóżku bez materaca i aby spokojnie leżał aż praca serca się wyrówna. Tak też zrobiono i nic Szejkowi się nie stało.

Jednak incydent ten spowodował, że nie zaproszono już więcej nikogo z firmy Biosynchron, a możliwe też, że z powodu dużej konkurencji mojej metody dla innych konwencjonalnych metod leczenia… Jak mi powiedział były szef firmy Biosynchron w lutym 2014 roku, Szejk nie zapłacił im też za cztery materace. Zapewne sądzono, że firma Biosynchron jeździ po świecie i bezpłatnie pomaga chorym oraz rozdaje materace.

Na samym początku gdy szefowie firmy Biosynchron poinformowali mnie, że mają kontakt z Szejkiem Dubaju i że pojadą tam z materacami, wyraziłem się sceptycznie o tym wyjeździe i powiedziałem, że stracą tylko czas i pieniądze. Bowiem u mnie w Instytucie także leczyli się ludzie bogaci, a także dyrektorzy dużych dobrze prosperujących firm, między innymi dyrektorzy Cementowni Górażdże. Wspomnę tylko dwa przypadki, ponieważ opisanie wszystkich zajęło by wiele stron.

Przyjechał do mnie jeden z dyrektorów tej Cementowni. Po kilku dniach gdy jego stan zdrowia znacznie się poprawił powiedział mi, że od dłuższego czasu leczy się na miażdżycę kończyn dolnych w Klinice Chorób Naczyń w Katowicach Ochojcu i dwa razy miał już wykonane bajpasy. Ostatni zabieg udrażniania wykonany kilka dni temu nie udał się i z tego powodu zaczerniała mu część nogi. Będąc u mnie w Instytucie, już po kilku dniach zaczernienia te znacznie zmniejszyły się, a on może teraz chodzić swobodniej. Odpowiedziałem mu; jak Pan sam widzi, Klinika Panu nie pomogła lecz zaszkodziła. Natychmiast mi przerwał i powiedział; ale skąd, lekarze na pewno robili co mogli, ponieważ nasza Cementownia co pewien czas dofinansowuje tą Klinikę sporymi sumami pieniędzy. Następnie powiedział, że były to sumy sięgające nawet po około pół miliona złotych. Ponieważ mój Instytut miał duże kłopoty finansowe, jako, że był nieustannie zwalczany przez decydentów medycyny i najbardziej znane media, zatem zapytałem, czy Cementownia mogła by także mnie zasilić finansowo. Widząc na jego twarzy ironiczny uśmiech, natychmiast powiedziałem, że ja nie chcę tych pieniędzy jako darowizny, w zamian za pięćset tysięcy złotych, wezmę na leczenie do Instytutu dwa tysiące chorych pracowników Cementowni. Wówczas będą mogli to potraktować jak wczasy pracownicze. Gdybym sfilmował jego kpiące zachowanie i zdziwienie, że złożyłem mu taką propozycję, mógłbym wówczas pokazywać to jego zachowanie do dziś jako przykład. Po jego wyjeździe przyjechał drugi dyrektor na leczenie, któremu już nie składałem takich propozycji, obaj zakupili dla siebie materace.

Kolejny zdarzenie to bogaty biznesmen z Oświęcimia, znany tam jako jeden z bardzo bogatych obywateli tego miasta, do Instytutu przyjechał najnowszym Jaguarem. Cena za pobyt w gliwickim Instytucie obejmowała 10 dni pobytu, a każdy kto zechciał mógł skorzystać z dodatkowych dwóch dni pobytu gratisowo. Biznesmen ten wykorzystał 11 dni i zakończył leczenie w Instytucie. Podszedł do recepcji i zażądał zwrotu pieniędzy za dwunasty dzień pobytu. Gdy pracownica recepcji wytłumaczyła mu, że dwa dni końcowego pobytu są bezpłatne, zatem nie może mu zwrócić pieniędzy, wówczas zrobił tak głośną awanturę, że pracownica wolała mu dać te 200 złotych byle by nie słuchać jego krzyków i inni pacjenci Instytutu nie widzieli tego żenującego zachowania.